Camino del Norte - Dzień 5

22 czerwca 2016r.

Mówi się, że karma wraca. Jeżeli jest to prawda, to Alice i Guillermo będą mieli nieprzebrane ilości dobrej karmy.
Kim oni byli?
Poznałem ich w prywatnym Albergue w Portugalete, miejscowości zaraz za Bilbao. Tradycyjnie do miejsca mojego noclegu dotarłem dosyć późno. Sklepy były już zamknięte, a w kuchni znajdowała się tylko mikrofala, w której raczej ciężko gotuje się ryż :) Wtedy pojawili się oni i zaproponowali mi do jedzenia kanapkę i dwie parówki. Z ochotą przyjąłem te dary.

Alice i Guillermo z Francji

Następnie pogrążyliśmy się w rozmowie, która była wyzwaniem dla całej naszej trójki. Ich angielski był mniej więcej na poziomie mojego hiszpańskiego, czyli raczej podstawy. Po francusku w ogóle nie mówię, z kolei nasza wspólna znajomość hiszpańskiego wyglądała podobnie, więc postanowiliśmy stosować ten język we wzajemnej komunikacji. Z perspektywy osoby trzeciej musiało to wyglądać zabawnie :D Konwersacja na poziomie kilkulatków.


Bez wcześniejszego umawiania się wstaliśmy o tej samej porze i po śniadaniu wyruszyliśmy w dalszą drogę. Przez całe 28km wspólnej wędrówki rozmawialiśmy po hiszpańsku o rzeczach, o których nie sądziłem, że potrafię mówić w tym języku. To była najlepsza lekcja języka jaką kiedykolwiek miałem. Niestety tradycyjnie skończyła się w chwili, gdy dotarliśmy do ich celu, a ja musiałem iść dalej...





Poprzedni dzień                                                              Następny dzień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze pod postami nie wyświetlą się od razu. Dzięki temu zostanę powiadomiony, że post został skomentowany. Po moim przeczytaniu, komentarz w niezmienionej formie trafi na stronę.