GSB - Główny Szlak Beskidzki


Podróż, od której wszystko się zaczęło...
Ten wyjazd można uznać poniekąd za mitologię Podróży z buta :)

Uczęszczając do technikum zakochałem się w podróżowaniu z plecakiem. To było coś na co czekałem całe, wówczas 16 letnie, życie.

Na jednym ze szkolnych rajdów wyjechaliśmy w Bieszczady - najpiękniejsze polskie góry. Tam po raz pierwszy usłyszałem o Głównym Szlaku Beskidzkim, najdłuższym, górskim szlaku w Polsce. W czasie wędrówki podjąłem decyzję, przejdę go!


 Plan, jak na tamte czasy wydawał się ambitny, bo do przejścia było ponad 500km. Dodatkowo zamarzyłem o Diamentowej Odznace GSB. Aby ją zdobyć należy pokonać całą trasę za jednym razem w czasie nie dłuższym niż 21 dni.

Tak naprawdę zanim zaczęła się moja podróż już przeżyłem swoje pierwsze, dość spore, zaskoczenie. Chęć udziału w realizacji mojego marzenia wyraził mój tata! Powiedział, że od zawsze marzył o wędrowaniu z plecakiem, ale nigdy nie miał okazji tego zrobić.

   Dojechaliśmy do Ustrzyk Górnych w Bieszczadach, gdzie po raz pierwszy w życiu spałem w namiocie, następnie rozpoczęliśmy wędrówkę z Wołosate. Przez dwa dni wchodziliśmy na kolejne połoniny, by trzeciego zakończyć naszą przygodę z tym wspaniałym pasem gór i wejść w Beskid Niski. Jest to najdłuższy i zarazem najmniej atrakcyjny turystycznie odcinek GSB.

Niestety nasze drogi rozeszły się w "Bacówce" w Bartnem. Mojemu ojcu rozpadły się buty, więc postanowił wycofać się z dalszej wędrówki i wrócić do domu. Zostałem wtedy sam. Teraz patrząc z perspektywy blisko pięciu lat, to była jedna z najważniejszych chwil w moim podróżniczym, i nie tylko, życiu. Musiałem zacząć sobie radzić całkowicie sam...

Pierwsze kilometry były trudne, jednak z biegiem czasu przyzwyczaiłem się do obecnej sytuacji i zacząłem czerpać z niej przyjemność.

Pogoda dopisywała, dzienne normy dystansu pokonywałem w bardzo rozsądnym czasie, a ja wreszcie doszedłem do mojego ukochanego Beskidu Sądeckiego i znajdującej się w nim "Chatki pod Niemcową". Jest to miejsce magiczne, w którym zakochałem się od pierwszego pobytu i bywam w nim średnio kilka razy w roku.

Główny Szlak Beskidzki następnie prowadzi przez Gorce, omijając Pieniny, potem Beskid Żywiecki i ostatni jego znak pojawia się w Beskidzie Śląskim.

   Stało się tak, jak to sobie wymarzyłem :D W lipcu 2012r., po 19 dniach, stanąłem pod znakiem końca/początku szlaku w Ustroniu.

Po drodze mimowolnie zdobyłem wiele najwyższych szczytów danych pasm, przykładowo: Tarnicę (1346 m n.p.m.), Radziejową (1266 m n.p.m.), Turbacz (1315 m n.p.m.), Babią Górę (1725 m n.p.m.) i Baranią Górę (1220 m n.p.m.)


W Bieszczadach na Połoninie Wetlińskiej

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze pod postami nie wyświetlą się od razu. Dzięki temu zostanę powiadomiony, że post został skomentowany. Po moim przeczytaniu, komentarz w niezmienionej formie trafi na stronę.