Wisła G-G - Dzień 19

31 lipca 2015r. 

Wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć, nawet podróż, którą planowałem przez blisko rok. Od samego początku wierzyłem, że nam się uda. Jednak nie wiedziałem jakie plany wobec mojego pomysłu ma rzeczywistość. Jak widać miała takie samo podejście :D



Ostatni dzień oczywiście nie mógł obyć się bez naszych hobbickich strojów :)

Plan na dziewiętnasty dzień była następujący:
1. Pokonać ostatnie 25 kilometrów dzielące nasz obóz i Bałtyk.
2. Wrócić 6 kilometrów pod prąd i używając śluzy w Przegalinie dostać się do Martwej Wisły.
3. Znaleźć nocleg
4. Na następny dzień sprzedać kajak w Gdańsku.

Dwa pierwsze punkty udało się zrealizować bez problemów, jednak nie bez przygód.
W oddali poniższego zdjęcia widać już nasz cel - Bałtyk


Oczywiście zakończenie naszej trasy nie mogło obyć się bez obowiązkowej sesji zdjęciowej.



Powyższe dwa zdjęcia są to dwa ostatnie zdjęcia jakie zrobiłem w czasie wyprawy Wisła G-G. Zapytacie dlaczego? Otóż sprawa jest bardzo prosta. Spychając kajak do wody z falochronu, poślizgnąłem się na wodorostach i sam również wylądowałem w wodzie wraz z moim telefonem, który służył też jako aparat. Na całe szczęście przymusowa kąpiel odbyła się dopiero ostatniego dnia. Udało się go uruchomić dopiero trzy tygodnie po powrocie i odzyskać wszystkie zdjęcia i filmy.

Pomijając ten niemiły incydent spokojnie dopłynęliśmy z powrotem te 6 km i po śluzowaniu znaleźliśmy się na Martwej Wiśle.

Niestety z powodu bardzo niedostępnego brzegu (ogromna ilość szuwarów) nie mogliśmy znaleźć miejsca na robicie obozu na noc. Praktycznie w ostatniej chwili znaleźliśmy je w małej stoczni koło Sobieszewa. Tam bardzo miły właściciel zaproponował nam nocleg na remontowanym statku wycieczkowym, z którego z chęcią skorzystaliśmy.



1 sierpnia 2015r. 

Po bardzo nietypowej nocy wyruszyliśmy w ostatnią drogę naszym kajakiem. Wiodła ona do centrum Gdańska, gdzie wcześniej znalazła się osoba chcąca kupić nasz kajak. Przepłynęliśmy przez stocznię i dopiero wtedy zdaliśmy sobie sprawę jak nasz środek transportu jest mały. W porównaniu do normalnych łodzi wydawał się wręcz mikroskopijny!

Finalizując sprzedaż ostatecznie zakończyliśmy spływ Wisłą z Goczałkowic-Zdrój do Bałtyku. Następnie wspólnie z naszymi znajomymi spędziliśmy jeszcze tydzień nad polskim morzem.


Poprzedni dzień                                                          Kalendarium wyprawy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze pod postami nie wyświetlą się od razu. Dzięki temu zostanę powiadomiony, że post został skomentowany. Po moim przeczytaniu, komentarz w niezmienionej formie trafi na stronę.